niedziela, 16 sierpnia 2009

Jakos nie nadazam z pisaniem. Przegapilam juz polowe Pekinu.

Wczoraj po praz pierwszy podrozowalam pociagiem dalekobieznym. Miejsce typu hard sleeper. Olbrzymia stacja z oddzielnymi poczekalniami dla poszczegolnych pociagow. Nie w rzece glow zwawo przelewajacej sie przez dworzec nie zauwalzylam zadnej nie azjatyckiej twarzy. Tak wiec jestem sama, ich sa miliony, jakies kobiety wyklucaja sie o to kto ma zaplacic za dupmlingi ( cos podobnego do pierogow). Znalazla sie przyjazna osoba ktora, pomimo, ze nie za bardzo potrafilamowic po angielsku "you falol mi" zaprowadzila mnie pod same drzwu wagonu. No to wsiadam. Moj plecak ma juz za soba kolejne przeswieltenie - tak samo jak przy kazdym wejsciu do metra albo na Tiananmen Sqare, bilet obejrzalo juz trzech chinczykow.

Ostrzegano mnie przed tlumami, dlatego na stacji bylam juz ponad godzine wczesniej. Bez problemu udalomi sie dotrzec domojego lozeczka. Cudownie - 60 litrowy plecak + torba a ja dostalam miejsce "na trzecim pietrze". Wchodzi sie praktycznie po lozkach innych ludzi. Z tym plecakiem nie dam rady - mysle sobie... i jeszcze zanim zrobilam zrezygnowana mine mlody, usmiechniety chinczyk wyciaga rece po plecak i w ciagu paru sekund wrzuca go na gore. Wow. Gadamy troche po angielsku po czym on idzie spac na swoim dolnym koju a ja wdrapuje sie na gore. Dobrze ze czytalam troche wypowiedzi na forach internetowych.... Oni zdecydowanie nie zmieniaja tej poscieli po kazdym pasazerze.

Przygotowana-wyciagam swoja poszewke (za cieplo na spiwor) wlaze w nia i mysle o historyjkach z Inner Mongolia jakie slyszalam przed chwila, popijam 30% sokiem (max co mozna dostac) zmywajac jednoczesnie dosc przyjemny smak suszonego mongolskiego miesnego przysmaku. I spie.Czuje sie absolutnie bezpieczna. Razem ze mna w kabinie matka mojego nowego kolegi Zhang Zhe i czworo innych chinczykow.

Zaczynam miec wrazenie ze rownie cenne dla mnie jak podziwianie widokow i zabytkow jest spedzanie czasu i rozmowy z chinczykami. O ile potrafia mowic w zrozumialy dla mnie sposob to zwykle mowia ciekawie. Tak wiec na polnocy Chin je sie glownie makaronyn, na poludniu ryz. Co roku w czerwcu w Mongoli jest duzy festiwal zwiazany z konmi...tance, zabawa, duzo dobrego jedzenia. Moj nowy znajomy uczy sie w szkole turystyki ale chce isc na uniwersytet i cwiczyc sie w malarstwie.I ma taki smiesny mongolski zarost.

Czas wysiadac - stacja Datong. Na dworcu nieskonczona liczba platform przewozacych male dzialka i ciezarowki wojskowe. Przed stacja maszerujaca armia. Mile powitanie.Moj hotel Feitian jest bardzo blisko. Dostalam drogi pokoj - ale czysty i dosc elegancki. Miejsce tutaj zarezerwowali mi poznani na tarasie poprzedniego hotelu Belgowie. Mieszkaja w tanszym pokoju... razem ze zwierzatkami. Hm. Coz... ciesze sie ze o mnie zadbali lepiej. To moze pare slow o Belgach. Poznalam ich przedostatniego dnia w Pekinie - okazalo sie ze robia niemal dokladnie ta sama trase jaka ja sobie wymyslilam, tyle ze Pekin opuscili dzien szybciej. Tak wiec na jakis czas ponownie mam towarzystwo.

Tego wieczoru kiedy sie poznalismy poszlismy rozejrzec sie po klubach. Piwo w sklepie kosztuje od 2,5 w zwyz - na imprezie 40... Przed kazdym klubem stoja naganiacze "for you half price - take a look, take a look". Bylismy w dwoch miejscach - w pierwszym dwoch chinczykow i jedna chinka spiewali na przemian tubylcze piosenki... slabiutkie niemal disco polo - ale ludzie bawili sie swietnie. Nawet doczekalismy sie love song z dedykacja dla blondynki.... Eh, szkoda, ze u nas nikt mnie tak nie wielbi ;) W drugim klubie byla bitwa w tancu...na rurze! Dwie dziewczyny i czterech chlopakow - wszyscy kompletnie ubrani. Oj, niezli byli... nie wiedzialam ze tak sie mozna wygiac. Jak skonczyli swoich szans mogli poprobowac goscie klubu. No i probowali... z nami wlacznie. Jesli pewnego pieknego dnia znajdziecie na youtube filmik ze mna i jednym z Belgow probujacy swoich sil - nie badzcie zdziwieni.

Czyli jednak opisze brakujace dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz