Jutro 23:44 oddam się PKP...które jak zwykle zachwyci mnie na wątpliwą miękkością swoich "kanap" i zmysłowym tańcem czerwoności lub zieloności swoich firanek. W tak luksusowej atmosferze pociąg pośpiesznie powiezie mnie na śniadanie pod Pałac Kultury.
Zostanie kilka godzin na obijanie się po Stolicy z Troskliwymi Misiami. Później płacz i lament na lotnisku, kupno żelków na podróż. Odprawy, striptiz przy bramce przez jakiś metal o którym nie wiedziałam. Trochę czekania...Samolot - kierunek Moskwa... A co będzie dalej - zobaczymy.
Mam ogólny zarys trasy, kilogramowy przewodnik po Chinach w języku "skomplikowanym" angielskim i... potrafię liczyć na palcach po chińsku...no, poza pokazaniem dziewiątki prawą ręką.
Pierwsza poduszka do spania zarezerwowana...Dwie ulice od Zakazanego Miasta.
...a właściwie, to nie ma planu.
Jedziemy z tym koksem.
OdpowiedzUsuńCzekam na opis wyprawy