poniedziałek, 10 sierpnia 2009

最可?的是



Internet Explorer 无法显示???

最可?的原因是:
未?接到 Internet。
?网站?到了??。
在地址中可?存在?入??。
您可以尝?以下操作:
?断?接??

... To by było na tyle w kwestii dostępu do bloga. Tak czy owak dobrze, że udało mi się dostać do komputera bez przepisywania mojego paszportu.
(Kolejne wiadomości będę wysyłać na email mojej siostry i ona będzie je tutaj umieszczać - dzięki Werka!)

Trochę się nazbierało...Kilka rodzinnych łez i przyjacielskich uścisków na pożegnanie. Dziękuję Kasi i Angie, że tak pięknie machały kiedy odjeżdżałam. Podróż pociągiem z nad morza na Centralną upłynęła pod znakiem odnalezionych po latach sprzedawców tanich kosmetyków, kolarki z połamanymi nogami i przeciągu. A skąd ten przeciąg?

Na wyprawę zapakowałam 14 kg swoich rzeczy + trochę jedzenia lekkostrawnego na początek, do tego bagaż podręczny z paroma drobiazgami i książkami bez których nie mogłam wyjechać. Tak więc absolutne minimum. Z tego właśnie przeciąg wynikł... już w pociągu zalałam jedna z dwóch par spodenek jakie mam sokiem. Awaria. Dobrze, że wcześniejsi współpasażerowie już wysiedli. Woda mineralna niegazowana + delikatne mydło...i w tym momencie dowiedziałam się po co zapakowałam kawałek sznurka. W klimacie suszarnianym zdrzemnęłam się zadowolona z wyjścia z pierwszej opresji.

W Warszawie Troskliwe Misie powiodły mnie tropem pijanego węża po Saskiej Kępie, Saskim Parku i Saskich Toy-toy'ach. Niezapomniane przeżycia. Przy tym zapach zapadłych pekińskich uliczek podgrzanych do prawie 30 stopni nie zrobił już na mnie takiego wrażenia. Pożegnanie z Polską było takie, ze nie chciało się z niej wyjeżdżać i tylko szkoda ze chłopaki nie wytrzymali ciśnienia i się popłakali. Może ze szczęścia.

Lot do Moskwy był przyjemną drzemką. Zebrała się mała ekipa Polska - Pekin, która popijając słabe żarty dobry winem bez chwili nudy doczekała się przesiadki. Jeden biznesmen, jeden szwagier biznesmena, który ze strachu przed lataniem skutecznie leczył się whisky i sympatyczna Aldona fascynatka Japonii. 
Już na miejscu siostra Aldony, która na stałe mieszka w Pekinie, wskazała mi drogę na po... No i pojechałam.

Życie samotnej podróżniczki nie będzie chyba wcale samotne. Już w pociągu sympatyczny Niemiec polecał mi swój hotel jako idealne miejsce dla wypoczynku.. to nic, że dalej od centrum niż mój hostelik i pewnie z 10 razy droższy. Hm..cóż z bywalcami się nie dyskutuje... w dodatku wskazał mi złą stację. Ale spokojnie, nie dałam się wrobić. Z miłych akcentów tej podroży po przesiadce do dość zapełnionego metra uśmiechnięta młoda Chinka ustąpiła miejsca blondynce z plecakiem. Ufff. Uratowała mój kręgosłup.

No i jestem. Pekin na powierzchni. Myślałam, że budynki będą wyższe. W około mniej ludzi niż się spodziewałam. Ot, metro, elegancki deptak, coś przypominającego europejskie wieże zegarowe i tylko kawałeczek wykręconego dachu wystawał gdzieś z ponad krzaków prawdopodobnie będących parkiem w chińskim stylu. (To znaczy, że rośnie jak chce natura.) I to powietrze! Przed lądowaniem w Moskwie mało mi stopy nie przymarzły do sandałów kiedy z głośników padło "Moskwa 20:06- temperatura 16 stopni", a tu... Powietrze konsystencji kisielu. A im dalej pojadę na południe tym będzie cieplej. Dobrze ze szorty miałam czyste i suchutkie...CDN

2 komentarze:

  1. Wena atakuj ich i nie daj się. Czekam na następny wpis. Pozdrowionka.

    Ten zły filozof:)

    OdpowiedzUsuń
  2. a miał być szok kulturowy ! Ale musiałas miec mine, ze Ci miejsca ustapila ;) dajesz rade :]

    OdpowiedzUsuń